2017:
button stats bikestats.pl
2016:
button stats bikestats.pl
2015:
button stats bikestats.pl
2014:
button stats bikestats.pl
2013:
button stats bikestats.pl
2012:
button stats bikestats.pl
2011:
button stats bikestats.pl
2010:
button stats bikestats.pl

ARCHIWUM:
2020, Maj(1, 2)
2020, Kwiecień(7, 13)
2020, Marzec(2, 8)
2017, Marzec(17, 1)
2017, Luty(26, 1)
2017, Styczeń(29, 3)
2016, Grudzień(26, 0)
2016, Listopad(28, 0)
2016, Październik(20, 0)
2016, Wrzesień(29, 1)
2016, Sierpień(32, 4)
2016, Lipiec(25, 2)
2016, Czerwiec(27, 4)
2016, Maj(30, 4)
2016, Kwiecień(31, 5)
2016, Marzec(38, 1)
2016, Luty(31, 6)
2016, Styczeń(31, 2)
2015, Grudzień(32, 4)
2015, Listopad(24, 6)
2015, Październik(29, 5)
2015, Wrzesień(28, 2)
2015, Sierpień(31, 14)
2015, Lipiec(34, 10)
2015, Czerwiec(33, 18)
2015, Maj(37, 9)
2015, Kwiecień(37, 11)
2015, Marzec(35, 8)
2015, Luty(25, 0)
2015, Styczeń(28, 18)
2014, Grudzień(29, 8)
2014, Listopad(26, 0)
2014, Październik(34, 3)
2014, Wrzesień(36, 12)
2014, Sierpień(25, 14)
2014, Lipiec(31, 8)
2014, Czerwiec(27, 16)
2014, Maj(29, 16)
2014, Kwiecień(38, 28)
2014, Marzec(31, 10)
2014, Luty(27, 6)
2014, Styczeń(25, 20)
2013, Grudzień(23, 17)
2013, Listopad(19, 5)
2013, Październik(13, 14)
2013, Wrzesień(24, 17)
2013, Sierpień(20, 16)
2013, Lipiec(26, 8)
2013, Czerwiec(17, 10)
2013, Maj(24, 19)
2013, Kwiecień(15, 19)
2013, Marzec(10, 5)
2013, Luty(9, 7)
2013, Styczeń(7, 3)
2012, Grudzień(11, 6)
2012, Listopad(27, 11)
2012, Październik(8, 2)
2012, Wrzesień(15, 9)
2012, Sierpień(29, 14)
2012, Lipiec(22, 6)
2012, Czerwiec(15, 1)
2012, Maj(22, 20)
2012, Kwiecień(15, 7)
2012, Marzec(25, 14)
2012, Luty(12, 2)
2012, Styczeń(11, 12)
2011, Grudzień(5, 2)
2011, Listopad(6, 0)
2011, Październik(12, 4)
2011, Wrzesień(8, 2)
2011, Sierpień(9, 3)
2011, Lipiec(21, 21)
2011, Czerwiec(10, 8)
2011, Maj(13, 5)
2011, Kwiecień(11, 8)
2011, Marzec(13, 22)
2011, Luty(4, 10)
2011, Styczeń(7, 10)
2010, Listopad(3, 0)
2010, Październik(7, 1)
2010, Wrzesień(15, 0)
2010, Sierpień(9, 5)
2010, Lipiec(16, 1)
2010, Czerwiec(12, 4)
2010, Maj(12, 6)
2010, Kwiecień(11, 10)
2010, Marzec(8, 6)

MOJE ROWERY:


Rowerowe blogi na bikestats.pl


AKTUALNOŚCI:

Wyprawa po Polsce wschodniej #11 - najdalej na wschód wysunięty punkt Polski

Piątek, 15 lipca 2011

dystans: 81.85 km w terenie: 0.00 km
czas jazdy: 04:01 prędkość średnia: 20.38 km/h
przewyższenia: m spalone kalorie: kcal
średnie tętno: /min rower: kundel

Zaraz po wyjeździe natknęliśmy się na samochody na toruńskich blachach. Były to wozy Geofizyki Toruń, szukającej złóż gazu łupkowego.

Pomimo wiatru w twarz od rana wrzucamy solidne tempo. Dzięki temu szybko docieramy do Hrubieszowa. Oglądamy ciekawą, choć wymagającą remontu cerkiew.



Dalej wjechaliśmy na drogę krajową prowadzącą do przejścia granicznego w Zosinie. Piękna, szeroka i do tego pusta szosa. Nic dziwnego, że prędkość na liczniku rzadko schodzi poniżej 25 km/h. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze na Orlenie na pranie i drugie śniadanie.

Wkrótce docieramy do Zosina. Jest to najdalej na wschód wysunięty koniec Polski. Krótka wizyta na przejściu granicznym i kierujemy się na północ.

Na przejściu granicznym w Zosinie © mietekgrden


Wjeżdżamy na drogę wojewódzką biegnącą wzdłuż Bugu, tzw. nadbużankę. Stan fatalny. Dziura na dziurze, jedziemy bardzo wolnym tempem. Dojeżdżamy do Horodła - miejsca zawarcia unii polsko - litewskiej. Fakt ten upamiętnia mały kopczyk.

Kopiec Unii Horodelskiej © mietekgrden


Kopiec Unii Horodelskiej © mietekgrden


Ostatecznie rozbijamy się pod Dubienką, gdzie pod koniec XVIII wieku rozegrała się wielka bitwa polsko - rosyjska. Namioty stawiamy na wielkim trawniku, dawnym polu namiotowym tuż nad rzeczką. Wieczór spędzamy grając w bilarda w pobliskim barze.

Obóz pod Dubienką © mietekgrden


Byliśmy jedynymi klientami baru © mietekgrden



| Komentuj | Komentarze(0)



Wyprawa po Polsce wschodniej #10 - idealne miasto Zamość

Czwartek, 14 lipca 2011

dystans: 105.87 km w terenie: 1.00 km
czas jazdy: 05:37 prędkość średnia: 18.85 km/h
przewyższenia: m spalone kalorie: kcal
średnie tętno: /min rower: kundel

Zapowiadał się duży upał, wstałem więc wcześnie i jeszcze przed 8 wyruszyłem w drogę. Chciałem dojechać do Zamościa stosunkowo wcześnie i przeczekać największy gorąc w cieniu przy piwku.

Jechało się całkiem nieźle, tylko drogi były bardzo dziurawe, przez co prędkość była stosunkowo niska. Co gorsze jechałem bez okularów przeciwsłonecznych, które zdeptałem w nocy idąc za potrzebą. Nowe kupiłem dopiero na stacji benzynowej w Krasnobrodzie.



Po drodze uciąłem sobie 15 minutową drzemkę w cieniu drzew, tuż przy samej drodze.

Fajrant pod drzewami. Nieudolna próba zrobienia sobie zdjęcia samowyzwalaczem. © mietekgrden


Do Zamościa dotarłem około 13.00. Zamówiłem sobie pizzę, wypiłem piwko, potem spokojnie pospacerowałem po centrum. W międzyczasie dotarli także chłopaki i Zamość opuściliśmy w okolicy godziny 17.00

Piękny rynek w Zamościu © mietekgrden


W Zamościu święta trwają cały rok © mietekgrden


Nasze rowery i ratusz w Zamościu © mietekgrden


W planach mieliśmy zajechać pod Hrubieszów, ale ostatecznie namioty rozbiliśmy na terenie Ochotniczej Straży Pożarnej we wsi Świdniki. Co ciekawe nie mogliśmy się tam umyć... bo nie było wody. Mieszkańcy wsi bardzo nami się przejęli i umożliwili kąpiel ... w miskach na podwórzu. Jedna na wodę, druga na mydliny i jazda. Ciekawe przeżycie ;-)

Na koniec jeszcze 12 km zrobionych na lekko do sklepu. To dopiero była szalona jazda ;-)


| Komentuj | Komentarze(0)



Wyprawa po Polsce wschodniej #9 - wiszący most na Sanie

Środa, 13 lipca 2011

dystans: 107.22 km w terenie: 6.00 km
czas jazdy: 05:38 prędkość średnia: 19.03 km/h
przewyższenia: m spalone kalorie: kcal
średnie tętno: /min rower: kundel

Odcinek od Przemyśla do Zamościa przejechaliśmy osobno. Na początku kierowałem się na Bolestraszyce. Natknąłem się tam na grupę 15 rowerzystów. Jak się okazało, była to specjalna wycieczka osób głuchych. Dalej kierowałem się na wieś Niziny, w której to znajduje się wiszący most na Sanie.



Sam most był bardzo fajny, niezła ciekawostka. Szkoda tylko, że po drugiej stronie skończyła się droga. Kolejne 6 kilometrów pokonałem po placu budowy autostrady, kupach żwiru, betonowych płytach, wśród huku maszyn budowlanych. Momentami musiałem prowadzić rower.

Dalej pojawiła się już droga, ale o wyjątkowo kiepskiej jakości. Klnąc na czym świat stoi dojechałem do Chotyńca, gdzie znajduje się przepiękna cerkiew z XVII wieku.

Cerkiew w Chotyńcu © mietekgrden


Po chwili znalazłem się na drodze krajowej, która prowadziła do granicy w Korczowej. Tam też skręciłem w lewo, udając się do miejscowości Wielkie Oczy. Zjadłem tam drugie śniadanie z rodziną sakwiarzy z Warszawy.

Ruiny synagogi w Wielkich Oczach © mietekgrden


Dalsza droga prowadziła na Lubaczów i Cieszanów. Po drodze zatrzymałem się przy kilku cerkiewkach. Najładniejszą z nich była chyba w Łukawcu.

Cerkiew w Łukawcu © mietekgrden


W miejscowości Huta Różaniecka padł mój tysięczny kilometr na tej wyprawie. Po chwili zjechałem na nocleg. Rozbiłem się na skarpie za sklepem u Gargamela. Poniżej skarpy płynęła rzeka Tanew, tworząc w tym miejscu efektowne kaskady zwane "Szumami na Tanwi".

Sklep u Gargamela © mietekgrden


Szumi na Tanwi widziane sprzed mojego namiotu © mietekgrden



| Komentuj | Komentarze(2)



Wyprawa po Polsce wschodniej #8 - rekord prędkości na koniec etapu górskiego

Wtorek, 12 lipca 2011

dystans: 122.89 km w terenie: 0.00 km
czas jazdy: 06:27 prędkość średnia: 19.05 km/h
przewyższenia: m spalone kalorie: kcal
średnie tętno: /min rower: kundel

W nocy nad Ustrzykami dwukrotnie przeszła potężna ulewa i burza. Padało już kilka dni i ziemia nie przyjmowała więcej wody. Powodowało to wielkie kałuże na terenie całego schroniska.



Rano deszcz nadal lekko siąpił, ale był już zdecydowanie słabszy. OD samych Ustrzyk Górnych do Lutowisk praktycznie cały czas w dół. Następnie był mały podjazd i długi zjazd do Czarnej.

Jedziemy w dół © mietekgrden


W Czarnej zatrzymaliśmy się przy dawnej cerkwi.

Cerkiew w Czarnej © mietekgrden


Kapliczka przy cerkwi © mietekgrden


Ku pamięci ofiar II wojny światowej © mietekgrden


Kierowaliśmy się na Ustrzyki Dolne, a po drodze zatrzymywaliśmy się przy kolejnych cerkiewkach. Co ciekawe, spotykaliśmy przy nich ciągle tych samych ludzi, którzy żartowali że samochód wcale nie jest szybszy od roweru :)

Cerkiew w Hoszowie © mietekgrden


W Ustrzykach Dolnych odwiedziliśmy Biedronkę i ruszyliśmy w kierunku Gór Słonnych. Przez około 10 km. jechaliśmy niesamowicie podziurawioną drogą, która sprawiała wrażenie dawno zapomnianej. Po drodze napotkaliśmy na kilka szybów z wydobyciem gazu czy tam ropy ;-)

Teren górnictwa naftowego © mietekgrden


Oczekując aż dojedzie do nas Kasa poznaliśmy małego chłopca, który bawił się na ulicy latawcem. Jak tłumaczył jego rodzice są w pracy: ojciec wróci dopiero za rok, a matka za pół godziny. Polsson próbował nauczyć go obsługiwać latawiec, ale niezbyt mu to wychodziło.

Polsson i latawiec © mietekgrden


Z niecierpliwością wyczekaliśmy dalszej drogi. Czekał nas bowiem bardzo stromy podjazd, a następnie zjazd w Ropience. Po mozolnej wspinaczce udało mi się pobić swój rekord prędkości. Wynosi on teraz 69,4 km/h!

Początek zjazdu w Ropience © mietekgrden


Następnie czekały nas jeszcze dwa trudne podjazdy: Braniów i Arłamów. Ten drugi cechuje się charakterystycznym "siodłem" na szczycie, gdzie zjazd i podjazd mają nachylenie 14% na 100 metrach.

ostry zjazd i podjazd w Arłamowie © mietekgrden


Tego dnia czekał nas jeszcze jeden podjazd, po pokonaniu którego krajobraz zmienił się diametralnie. Był to koniec etapu górskiego naszej wyprawy.

Nocleg znaleźliśmy w schronisku PTTK w Przemyślu.

Nocleg w schronisku w Przemyślu © mietekgrden



| Komentuj | Komentarze(0)



Wyprawa po Polsce wschodniej #7 - piękne Bieszczady!

Poniedziałek, 11 lipca 2011

dystans: 63.96 km w terenie: 0.00 km
czas jazdy: 03:46 prędkość średnia: 16.98 km/h
przewyższenia: m spalone kalorie: kcal
średnie tętno: /min rower: kundel

Słoneczny poranek zapowiada kolejny upalny dzień. Śniadanie jemy w pobliskiej wsi, w której toczą się akurat protesty przeciwko zamknięciu lokalnej szkoły. Mieszkańcy nie mogą się pogodzić z tym, że ich dzieci rocznie spędzą ileś tysięcy godzin w gimbusach.

Od samego początku jechaliśmy z myślą o spokojnym, krótszym dniu. Zaplanowaliśmy nocleg na Ustrzyki Górne. Więcej nie było sensu robić. Jak się później okazało, była to rozsądna decyzja.



Mozolna wspinaczka pod górę © mietekgrden


Tego dnia zaliczyliśmy w sumie cztery przełęcze: Przysłopce (749 m.n.p.m.), Przysłup (681 m.n.p.m.), Wyżną (872 m.n.p.m.) i Wyżniańską (859 m.n.p.m). Zwłaszcza ta ostatnia, w połączeniu z upałem dała nieźle w kość :)

Jazda w takim krajobrazie to prawdziwa przyjemność © mietekgrden


Bieszczadzki Park Narodowy © mietekgrden


Najpierw mozolna wspinaczka... © mietekgrden


A potem zjazd wyjątkowo urokliwie zlokalizowaną serpentyną © mietekgrden


Na miejsce dotarliśmy około godziny 17.00 Rozbiliśmy namioty na terenie schroniska PTTK.

Schronisko PTTK w Ustrzykach Górnych © mietekgrden


Relaks przy 100 krzyżówkach panoramicznych ;-) © mietekgrden



| Komentuj | Komentarze(1)



Wyprawa po Polsce wschodniej #6 - docieramy w góry!

Niedziela, 10 lipca 2011

dystans: 84.78 km w terenie: 0.00 km
czas jazdy: 04:48 prędkość średnia: 17.66 km/h
przewyższenia: m spalone kalorie: kcal
średnie tętno: /min rower: kundel

Upał jak cholera. Od samego rana. No ale trzeba jechać. Przed Sanokiem zajeżdżamy na stację by się nieco ochłodzić. Zagaduję z bardzo sympatycznym właścicielem. Kiedyś dużo podróżował po świecie, interesuje się nami i naszym sprzętem. Daje nam pełno lodu do bidonów. Drobnostka, mała rzecz, a niesamowicie cieszy.

Około 11 zajeżdżamy do Sanoka. Bardzo ładne miasteczko, zadbane, czyste. Wąskie uliczki, ładny ryneczek. Mały spacer, kilka fotek i ruszamy w dalszą drogę. Oczywiście dorwałem mojego idola, genialną kreację literacką, czyli Dobrego Wojaka Szwejka.
– Szwejku, Jezus Maria, Himmelherrgott, ja was zastrzelę, bydle jedno, ośle, kretynie, gówniarzu jeden! Czy można być takim bałwanem?
– Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że można.




Około południa opuściliśmy Sanok. Droga wiodła bocznymi, pustymi drogami. Tempo siadło z powodu niesamowitego upału.

gorrrrąco © mietekgrden


Malowniczo położona droga © mietekgrden


Było kilka ciekawych podjazdów, zaczęły się też pojawiać cerkiewki.

Cerkiew nr 1 w Rzepedzi. © mietekgrden


cerkiew nr 2 w Rzepedzi © mietekgrden


cerkiew w Turzańsku © mietekgrden


Minęliśmy Komańczę i zaczęło się! Góry, masa zieleni, piękne krajobrazy, dziurawa szosa i totalna pustka. Miejsce, w którym można się zakochać.

Zielono © mietekgrden


Wracając do drogi. Wojewódzka, praktycznie pusta. Cholernie dziurawa i nierówna. Remont byłby dość kosztowny i kłopotliwy. Polak jednak potrafi. Da się to załatwić w sposób bardzo prosty.

i problem z głowy! © mietekgrden


Obóz rozbiliśmy przy samej drodze, na przydomowym polu namiotowym. Do dyspozycji mieliśmy ławeczki, ciepły prysznic, kibelek i dostęp do prądu. Do tego piękny widok na góry, przez które kilka godzin przetaczała się burza. Żal było wchodzić do namiotu.


| Komentuj | Komentarze(0)



Wyprawa po Polsce wschodniej #5 - już we trójkę

Sobota, 9 lipca 2011

dystans: 98.15 km w terenie: 5.00 km
czas jazdy: 05:11 prędkość średnia: 18.94 km/h
przewyższenia: m spalone kalorie: kcal
średnie tętno: /min rower: kundel

Rano zebraliśmy się czym prędzej, byle z dala od głupich wędkarzy. Droga do Rzeszowa minęła nam bardzo szybko i na dworcu PKP stawiliśmy się pół godziny przed przyjazdem pociągu Kasy. Wykorzystałem ten czas na wielkie suszenie mojego prania.



Za Rzeszowem zaczęły się już konkretne podjazdy. Zmiana krajobrazu była natychmiastowa.

Zaczęło się robić górzyście © mietekgrden


Trasa nie oszczędziła nam niespodzianek. W pewnym miejscu droga się po prostu skończyła. Remontowano jakiś przejazd, mostek czy coś. W efekcie była to jedna wielka kupa błota i gliny, przez którą musieliśmy się przedrzeć.

Niespodziewany brak drogi © mietekgrden


Tego dnia mieliśmy trzy solidne podjazdy. Wjeżdżało się świetnie, tylko upał nieco przeszkadzał. Jestem raczej typem człowieka zimnolubnego i od 30 stopni dużo bardziej wolę 15. Mimo to podjazdy pokonałem bez większych problemów, a zjazdy dostarczyły wiele frajdy.

Nocleg wypadł nam pod Brzozowem. Jest tam jakiś dworek, w którym dzieciaki przyjechały na kolonie. Gospodarze pozwolili nam się za darmo rozbić na terenie ośrodka.

Nocleg pod Brzozowem © mietekgrden



| Komentuj | Komentarze(2)



Wyprawa po Polsce wschodniej #4 - nienawdzę wędkarzy!

Piątek, 8 lipca 2011

dystans: 80.41 km w terenie: 0.00 km
czas jazdy: 04:10 prędkość średnia: 19.30 km/h
przewyższenia: m spalone kalorie: kcal
średnie tętno: /min rower: kundel

Pobudka o 6.30. Powód: słońce i panująca duchota w namiocie. Pootwierałem co się dało i zasnąłem.

Druga pobudka o 7.00. Powód: deszcz. Szybko pozamykałem to co wcześniej pootwierałem i dalej zasnąłem.

Trzecia pobudka o 8.00. Powód: trzeba jechać a przestało padać!

W drogę ruszyliśmy koło 10. Rozpogodziło się, było gorąco, tylko wiatr wiał nam prosto w twarz. Wskoczyliśmy na drogę krajową i pomknęliśmy do Szczucina, gdzie przekroczyliśmy Wisłę. Z tym "pomknięciem" to oczywiście spore wyolbrzymienie, prędkość 20km/h była sporym wyzwaniem.

Dalej jechało się jeszcze ciężej a średnia prędkość leciała w dół. Wiatr zniechęcał, robiliśmy więcej postojów. Do tego na niebie zaczęły zbierać się coraz groźniejsze chmury. Zaczęliśmy uciekać przed burzą, jednocześnie szukając miejsca żeby się rozbić. Szczęśliwie natknęliśmy się na puste pole biwakowe. Nie namyślając się zbyt długo rozstawiliśmy namioty w kompletnym pośpiechu, wrzuciliśmy wszystkie toboły do środka... a burza przeszła bokiem.

Był piątek, do Rzeszowa mieliśmy tylko 35 km. Musieliśmy tam być w sobotę około 13, więc już wiedzieliśmy, że plan zostanie zrealizowany. Wieczór spędziliśmy na leniuchowaniu.

W międzyczasie zaczęli zjeżdżać się wędkarze, rozbili namioty i zaczęli imprezę, którą skończyli następnego dnia o 8 rano. Krzyczeli do siebie z odległości kilkudziesięciu metrów, klęli jak szewcy [i to przy dzieciach] i zachowywali się wyjątkowo prostacko. A ja głupi myślałem, że wędkarze to cisi, spokojni ludzie! Pół nocy przez nich nie przespałem.

Zdjęcia z tego dnia w niewyjaśnionych okolicznościach wyparowały. Nocleg miał miejsce w Kamionce nad jeziorem.


| Komentuj | Komentarze(0)



Wyprawa po Polsce wschodniej #3 - pojawiają się pagórki

Czwartek, 7 lipca 2011

dystans: 121.14 km w terenie: 1.00 km
czas jazdy: 06:15 prędkość średnia: 19.38 km/h
przewyższenia: m spalone kalorie: kcal
średnie tętno: /min rower: kundel

Pobudka o 8. Zapowiadał się ciepły i słoneczny dzień. W drogę wyruszyliśmy około godziny 10.



Już od samego początku zaczęły się drobne górki i pagóreczki. Nic w tym jednak dziwnego, w końcu wjeżdżaliśmy w okolicę Kielc. Wreszcie trzeba było się trochę napocić :) Także wiatr przestał być naszym sprzymierzeńcem, zmieniając kierunek na boczny.

wreszcie już nie było tak zupełnie płasko © mietekgrden


Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma... ja jednak lubuję się w wożeniu wszystkiego na pace © mietekgrden


Nocleg znaleźliśmy w Skrobaczowie niedaleko Stopnicy. Namioty rozstawiliśmy przed domem gospodarza, na świeżo wykoszonym trawniku.

Obóz na pięknej trawce © mietekgrden


Humory nam dopisywały, bo szło nam dużo lepiej niż się spodziewaliśmy. Był czwartkowy wieczór, do Rzeszowa mieliśmy tylko ok. 130 km, a musieliśmy tam być w sobotę po południu. Nie było więc już potrzeby się spieszyć.


| Komentuj | Komentarze(0)



Wyprawa po Polsce wschodniej #2 - znowu wieje w plecy :)

Środa, 6 lipca 2011

dystans: 134.33 km w terenie: 3.00 km
czas jazdy: 06:28 prędkość średnia: 20.77 km/h
przewyższenia: m spalone kalorie: kcal
średnie tętno: /min rower: kundel

Całą noc i poranek padało, momentami dość mocno. Opóźniło to znacznie nasz wyjazd, pomimo tego, że namioty zwijaliśmy bez czekania aż wyschną.



Wiaterek nadal lekko wiał w plecy, co pomagało trzaskać kilometry :) Omyłkowo wjechaliśmy do Tomaszowa Mazowieckiego, no ale przynajmniej nowe gminy wpadną do kolekcji. Zmuszeni byliśmy jechać drogą wojewódzką do Opoczna, co w sumie wyszło nam czasowo bardzo na plus.

Nasze rowery na popasie na stacji benzynowej w Opocznie © mietekgrden


Największym dramatem tego dnia był przejazd przez miejscowość Końskie. Takich dziurawych ulic i tak brzydkiego miasta już dawno nie widziałem.

Planowaliśmy rozbić się w lesie, ale nie mogliśmy znaleźć dobrego miejsca. Nieco poirytowani wróciliśmy na szosę i zajechaliśmy nad jezioro w Sielpii Wielkiej. Znajduje się tam kilka ośrodków wypoczynkowych, które akurat były opustoszałe z racji słabej pogody. Rozbiliśmy się na terenie jednego z nich co kosztowało nas 10 zł.

Na noclegu mieliśmy do dyspozycji stół i ławeczki, można więc było komfortowo zrobić i zjeść kolację :) © mietekgrden



| Komentuj | Komentarze(2)



stat4u