Rano wielka mgła i chłód, namiot zwijam mokry i czas ruszać w drogę powrotną. Nie będę jechał tą samą drogą bo to nuda, a i kilka nowych gmin by wypadało zaliczyć. Ciśniemy więc z Jackiem do Kutna, wyruszamy o 9.40. W sumie to liczba mnoga na wyrost trochę. Jacek ciśnie, ja mu siedzę na kole. Całą drogę. Inny wariant nie miałby sensu istnieć, Jacek nie dość że zawsze był bardzo mocny, to po 2 miesiącach górskiej rowerowej włóczegi po Kirgistanie jest jeszcze mocniejszy. Dodatkowo te jego opony o szerokości ponad 2 cale mnie strasznie demotywowały... :P
Kutno osiągamy o 17.15 po przejechaniu 152 km. Czas więc miodzio, a średnia ponad 24 km./h.
Powrót spóźnionym, ale przystosowanym do przewozu rowerów pociągiem IR.
Wspólna przejażdżka po okolicy. Ja ograniczyłem się tylko do wizyty w sklepie w Winnicy, większość pojechała kawałek dalej ;-)
Ponadto kilka zdjęć miejsca wyprawki. Sympatyczna agroturystyka - Żabi Raj, bardzo ładnie urządzona, z bezproblemowymi właścicielami. Do tego terenu w okolicy tyle, że i na Zlot by się nadało ;-) Obok dawniej była żwirownia, więc jest i akwen, są ryby, pływać też chyba można.
Dawno już nie było żadnej wyprawki. Okazja się jednak w końcu nadarzyła - Agnieszka i Księgowy wzięli ślub, a miesiąc później postanowili zorganizować coś dla forumowiczów. Miejsce; Trzepowo, okolice Serocka.
Z Torunia ruszam o 8.20 rano. Wiatr w plecy, lecę cały czas krajówką, więc kilometry szybko lecą. W Płońsku mam 140 km i tam skręcam w drogi wojewódzkie. Trochę dziurawe, do tego prześladuje mnie ból ścięgien, więc kombinuję z ustawieniem siodełka. Na miejsce dojeżdżam koło 18.30.
Wieczorem posiadówka, tańce, krótko mówiąc impreza. Nocleg, a jakże, w namiocie ;-) Namiot było trudno rozbić z powodu lokalnej psiny, niezwykle natrętnej na rzucanie jej kamienia ;-) Musiałem więc ciskać go co sił w łapach, żeby mieć chwilę na zrobienie czegoś konstruktywnego ;-)
A że tego dnia akurat obchodziłem 25 urodziny [no.. obchodzić to za duże słowo, bo zasadniczo nie obchodzę urodzin czy imienin, po prostu tego dnia wypadają mi urodziny ;-)], to i dzień pełen atrakcji był dla mnie miłym prezentem ;-)
Wyjazd o 9. Toruń opuszczamy przez Nieszawki [wreszcie dobry asfalt], a potem przez puszczę do Gniewkowa. Po drodze ciekawa sytuacja - złodzieje ukradli grzybiarzom samochód. Ciekawe czy kluczyki były w środku?
Potem odbijamy na wschód, wiatr w plecy mocno pomaga. Przeszkadza za to asfalt i Rajd rowerowy. Sympatyczna sprawa, mieszkańcy małego Aleksandrowa tłumnie się stawili w liczbie około 200 osób. Jakoś ich wyprzedziliśmy i pomknęliśmy dalej, w stronę Nieszawy. Tam popas na rynku a potem rejs ;-) przez Wisłę.
Po przedostaniu się na drugi brzeg Wisły skręcamy w kierunku północnym i czeka nas 15 kilometrów terenu i betonowych płyt. Po drodze przekraczamy rzekę Mień z mostem grożącym zawaleniem, a Paula zbiera grzyby na obiad w celu eliminacji Polssona z ich wspólnego M1.
Odnajduję też stary cmentarz menonicki, którego nigdy wcześniej nie zauważałem. Na koniec zajeżdżamy jeszcze na nadwiślańską skarpę w miejscu gdzie znajduje się Mini Muzeum Osieckiej Wisły. Szczegółowo to miejsce opisałem TUTAJ
Powtórka z niedzieli. Z tą różnicą, że dziś się zapomniałem i pojechałem w Kaszczorku przez osiedle, a wtedy Turystyczną, więc trasa nie była idealnie taka sama. Dokładnie o 800 metrów i 2 ustąpienia pierwszeństwa dłuższa.
Do tego wtedy był wiatr południowy, dziś północny, bardziej niekorzystny na tej trasie. Stąd też czas wyszedł o 4 minuty gorszy. Mógł być lepszy, ale też się nie spinałem, nie patrzyłem na licznik, ot po prostu jechałem swoje.