Miałem jechać do Malborka na pociąg do domu, ale dostałem rano poradę "żebym coś wymyślił", to wymyśliłem że wrócę następnego dnia o 7 rano pociągiem z Sopotu. W międzyczasie coś strzeliło Kubie do łba, anulował swój bilet na poniedziałek na Polskiego Busa i z jakimiś groszami w kieszeni ruszył w długą drogę do Warszawy, czego efektem jest "okienko" na stronie głównej bikestatsa.
Tymczasem z Magdą wybraliśmy się z Turystą na małą wycieczkę po okolicy. Trzeba przyznać, że Turysta jest fachowcem w zakresie znajomości regionalnych tras. Stworzył nawet własną mapę nawierzchni rowerowych.
Pomimo że nie jestem wielkim entuzjastą błotnych kąpieli ani przedzierania się rowerem przez chaszcze, to trzeba przyznać że trasa była bardzo malownicza. Momentami było dość ślisko i grząsko, ale krajobrazowo bardzo ładnie. Powrót przez TPK gdzie przypadkowo jeszcze spotkaliśmy Szy ;-)
Doszły dwie gminy: Kolbudy i Żukowo.
Ukradłem poniżej sporo fotek Turyście, dużo, ale są jak zwykle bardzo ładne. Masz dobre oko do zdjęć ;-)
Wyjazd koło 10. Dotarł do nas Rafał na szosie, któremu nie straszne były kocie łby i teren. Niestety od rana pogoda nie dopisywała, lekko padało, lub przynajmniej w powietrzu utrzymywała się mało przyjemna mżawka.
Koło południa docieramy do elektrowni wodnej w Żarnowcu i całkiem konkretnego podjazdu tam się znajdującego. Po chwili wspinaczki znajdujemy się na górze, gdzie czekamy na Magdę, której nigdzie się nie śpieszy :P Potem szybki zjazd [67 km/h] i ponownie jesteśmy nad jeziorem.
Deszczowa pogoda nie zraziła mnie i Kuby do tego by nalegać aby pojechać nad morze. Dopięliśmy swego i przy lekkiej szarówce dotarliśmy na plażę w Dębkach. Stamtąd udaliśmy się do Wejherowa na SKM, przy okazji zaliczając jeszcze trochę terenu w lesie.
Do Gdańska do Magdy zajechałem w czwartek wieczorem, godzinę później dotarł także Kuba - Tranquilo. Wieczór spędziliśmy przy piwku i wesołych rozmowach.
Wyjazd w piątek rano, tj. około 11 :D Trasę wyznaczyła niezawodna Pani nawigator, więc kilka razy trochę pobłądziliśmy :P Trzeba jednak uczciwie przyznać, że było bardzo ładnie, zarówno w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym jak i dalej już po opuszczeniu Trójmiasta. Dużo pagórków, podjazdów, zjazdów, jeziorek i pięknych widoków.
Nocleg zaplanowaliśmy w schronisku Łowców Przygód w Porzeczu, do którego dojechaliśmy już po ciemku. Właściciel był bardzo zaskoczony, ale z radością nas przyjął za 14 zł od osoby. A warunki bardzo dobre - kończy się remont, jest schludnie, czysto. Polecam wszystkim to miejsce.