zawieźć netbooka do serwisu i na zajęcia. mróz trzyma, za to wyszło piękne słońce. jak się jedzie w kominiarce to ludzie zaraz stają się bardziej życzliwi, schodzą z drogi, ustępują miejsca ;-) W trakcie jazdy jest fajnie, tylko po wejściu do ciepłego odzywają się zziębnięte uda. Następnym razem muszę przetestować rozwiązanie z krótkimi kolarkami pod spodniami ;-)
O 21 wybrałem się do kumpli na Reja posiedzieć przy piwku [kumple] oraz coli [ja]. Było dość ślisko, ale jechało się fajnie. W drodze powrotnej około 1 wracałem już po białych drogach przy sypiącym śniegu. Jestem pozytywnie zaskoczony tym jak dobrze w takich warunkach poradził sobie mój rower szosowy. Oczywiście jechałem sporo wolniej, ale chyba tylko raz miałem problemy z brakiem przyczepności ;-)
będę musiał pokombinować z jakimiś błotnikami, choć z przodu będzie z tym chyba problem ;-)
Niestety na wyprawce mogłem być tylko 1 dzień. W sobotni poranek pożegnałem się z wesołą kompanią i około 11 ruszyłem w powrotną drogę.
Początek był wręcz wymarzony, gdyż wiatr wiał mi prosto w plecy a dodatkowo szosa była świeżo co wyremontowana. Do 30km na liczniku dominowały prędkości powyżej 30km/h. Dalej także było nieźle, chociaż wiatr zdawał się zmieniać kierunek na bardziej południowy, a ja odczuwałem coraz większe zmęczenie.
Po minięciu Nowej Wsi Wielkiej wjechałem w Puszczę Bydgoską. Niestety nie miałem moich super ochraniaczy i było mi strasznie zimno w stopy. Trzecia para skarpet wiele nie pomogła.
W domu stawiłem się mocno zmęczony, tuż przed 16.00 Na koniec tradycyjnie w kość dała mi ulica Nieszawską, której Towarzysz Zaleski nie raczy wyremontować.
W sumie na wyprawce zdobyłem 6 nowych gmin do kolekcji: Złotniki Kujawskie, Barcin, Żnin, Łabiszyn, Nowa Wieś Wielka, Solec Kujawski. Razem więc mam ich już 292.
Nadszedł czas na kolejną, siódmą już wyprawkę forum podrozerowerowe.info Tym razem z racji karnawału odbyła się ona w Wenecji... tej koło Żnina ;-) Pomimo kiepskiej, deszczowej pogody, a także silnej wichury stawiło się na niej 13 osób.
Z Torunia wyjechałem o godzinie 10.45. Pierwsze 30 km były nawet sympatyczne, ponieważ miałem jeszcze sporo siły, a poruszałem się głównie w osłoniętym terenie. Sajgon zaczął się w momencie gdy minąłem Gniewkowo. Ponad 60 km jazdy w otwartym terenie [pola] przy wietrze wiejącym niemal centralnie w twarz z prędkością 10m/s.
O tym jak było ciężko niech świadczy fakt, że długimi odcinkami jechałem z prędkością około 15-16 km/h i to był max jaki mogłem z siebie wycisnąć. Między 64 a 78 kilometrem miałem aż 3 postoje na odpoczynek! Niestety brakuje trochę formy po jesiennym leniuchowaniu ;-)
Na miejsce dojechałem o 17.00 Zakwaterowani byliśmy w Agroturystyce u Pani Anny Gil. Świetne warunki za raptem 25 zł. Wieczór spędziliśmy na pogaduchach, wznoszeniu modłów do obrazu Matki Boskiej, oraz piciu "Żnina z tonikiem".