Okrezna droga razem z Ryanem do Kopanina. Pogodna cudna, trasy w lesie jak zwykle ciekawe. Obory i Kopanino - ladne domki i ladna okolica. Nic tylko pozazdroscic ludziom takich posesji i tej bliskosci lasu ;-)
Okolopoludniowy wypad z Kasa. Trasa dobrze znana - petelka przez Stary Torun, Gorsk, Zamek Bierzglowski i Barbarke. Pogoda piekna, a paleta kolorow jakie przybraly liscie w lesie wrecz bajkowa. W sumie moglem zrobic jakies zdjecie ;P
Tym samym udało mi się zrealizować plan minimum na 2010 rok, a mianowicie przejechanie 4000 km. Mniej więcej tyle ile wynosi drogowa odległość z łotewskiej Rygi do Madrytu. 5000 km juz sie raczej nie uda zrobic - za duzo dni stracilem w pazdzierniku na chorowanie. Ale w przyszlym roku jest to jak najbardziej realne.
Dzis troche inne trasa. Najpierw dawno juz przeze mnie nie uczeszczana sciezka wzdluz Skarpy przez Lampusz i Malgorzatowo do Lubicza. Potem wzdluz krajowki do skretu na Nowa Wies, a tam w lewo w las. Dalej fajna sciezka, az do drogi sw. Jakuba i standardowo przez Zlotorie i Kaszczorek do Torunia.
Wreszcie udalo sie pokonac wszelkie choroby, odbyc wszystkie imprezy, dopelnic formalnosci i moglem spokojnie wybrac sie na rower. troche lasu, troche szosy, slonce dopisalo.
Tyle bylo ladnych dni to musialo mnie chorubsko jakies rozlozyc. W miedzyczasie przelozylem opone, a takze zakupilem nowe ciuchy. Chrzest bojowy wypadl bardzo dobrze.
Trasa w dolinie Jordanu + wizyta na stacji benzynowej i nad Wisłą.
Cholernie wieje, ale za to piekne slonce i dosc cieplo. Ruszylem wiec do lasu, zeby poznac troche nowych sciezek. Po drodze zaczely mi haczyc hamulce, wiec odczepilem je w cholere. W koncu dotarlem do ulicy Beatlesow, a pozniej takze na cmentarz mennonicki.
Troche cieplej niz w poprzednich dniach, ale nadal chlodnawo. Droga w lesie po ostatnich opadach troche sie podziurawila, ale i tak jest w dosc fajnym stanie do jezdzenia.