wyjazd od Waldemara po 9. Wcześniej wyjeżdża samotnie Magda, tak ażebyśmy ją dogonili bo przecież wolno jedzie. Taa... była na miejscu godzinę przed nami :P
Do Ryna jedzie mi się generalnie kiepsko, trochę boli mnie głowa. W Rynie zakupy w Biedrze, paczka żelek stawia mnie na nogi i dalej noga zapodaje jak należy. Jedziemy bardzo sprawnie i na miejscu jesteśmy przed 17.00
Wieczorem tradycyjnie wspólna posiadówka przy ognisku. Każdy ma okazję się przedstawić [tradycja zlotowa], jest trochę nowych osób. Poniższe dwa zdjęcia autorstwa Turysty.
W drogę ruszamy koło 9, od początku jazda jest bardzo sprawna co skutkuje tym, że w Olsztynie jesteśmy dość wcześnie i musimy czekać 45 minut na Oszeja, Dewunską i Krajka.
Z Olsztyna jedziemy już więc w 10 osób, co powoduje że grupa się trochę rozciąga, czasem trzeba na kogoś czekać. Jest dość pagórkowato. Mi padł logger, ale jak dostałem ślad od Oskara, to się zdziwiłem. ponad 1500 metrów. czy to możliwe?
Nocleg w Pilcu na działce u Waldemara, gdzie dociera także kilku innych forumowiczów. Ogromne podziękowania dla Waldka za gościnę i pyszny bigos!
Z działki ruszamy o 8.15 i po chwili odbieramy Martwą i Jacka z Dworca PKP. Zajeżdżamy na chwilę jeszcze na platformę widokową na starówkę i udajemy się we wcześniej zaplanowaną trasę.
Celujemy w pole namiotowe nad jeziorem Szeląg, na północ od Ostródy. Początkowo czas mamy świetny, potem jest trochę gorzej, bo przeszkadza nam wiatr. Przed Iławą trochę odstaje Magda, która ma najwięcej km w nogach, ale dzielnie daje rade pomimo widocznego wyczerpania.
Na miejsce docieramy po 21, namiot rozstawiamy przy zapadających ciemnościach. Potem jeszcze tylko makaron z parówkami, ognisko i spaaać ;-)
na działkę, gdzie nocowaliśmy wspólnie z Magdą [zrobiła mi super niespodziankę przyjeżdżając, robiąc przy tym 165 km! z sakwami]. wieczorem grill, piwko, pogaduchy i spać, bo od rana w długą trasę ;-)
wieczorna przejażdżka po okolicy. za dnia było dzisiaj bardzo gorąco, okolice 30 stopni ;-)
po raz pierwszy wybrałem się w forumowym stroju, tj koszulce, ale całkiem nieźle pasują do niej zapomniane przeze mnie spodenki nabyte kiedyś tam w Biedronce za bodaj 5 zł ;P
Potem pognałem [no trochę to na wyrost, nie lubię specjalnie gnać gdy nie ma takiej potrzeby :P] w stronę Kamionek. chciałem sprawdzić jedną gruntówkę na potrzeby przejazdu w przyszłym tygodniu grupy dojazdowej na Zlot forum podrozerowerowe.info, która to grupa startuje w Toruniu.
nad samym jeziorem nie brakuje ludzi, na pomoście, na plaży, w knajpkach czy przy grillu. fajnie, wiosennie, co zresztą widać też po polach - kwitnie rzepak ;-)
powrót koło kościoła w Papowie, ale tarka tam niemiłosierna, plus z 50 metrów pchałem rower :P
lampka sigmy sprawuje się solidnie, aczkolwiek czekają mnie jakieś kombinacje z jej umiejsciowieniem. na kierownicy koliduję z lemondką, na szczycie lemondki z kolei wpada we zbyt duże drgania.
test nowych opcji na bsie, podobno ma te aktywności nie wliczać do statystyk, zobaczymy :P
pierwotnie mieliśmy z Magdą w poniedziałek pojechać gdzieś na rowerach, ale dłużej nam się pospało, potem zakupy, sadzenie poziomek i truskawek na balkonie i ostatecznie wybraliśmy się na dłuższą pieszą wycieczkę do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Niby nic wielkiego, ale dla mnie - mieszkańca rejonów płaskich - taki TPK to świetna sprawa, trochę Beskid Niski w skali mikro mikro.
logger zarejestrował to tak:
Początkowo kierujemy się szlakiem niebieskim, który wije się malowniczo lewo-prawo oraz góra-dół. Dochodzimy tak aż do Doliny Węży, gdzie skręcamy na czarny szlak, którym poruszamy się przez następne kilka km. Przecinamy Doliny Radości i Świeżej Wody, zdobywamy Wzniesienie Marii. Próbujemy wypatrzeć ślady dawnej skoczni narciarskiej, ale nam się nie udaje. Mamy za to bliskie spotkanie z sarenką, duużo ciszy i pięknej przyrody, także w rezerwacie.
Tytułowy chiński motyw, to papu, nagroda za wysiłek zjedzona w centrum handlowym osowa :P powrót do Oliwy darmowym autobusem, a potem jeszcze kawałek do domu.