Ruszamy wszyscy razem o 10, ale już po kilku minutach rozstajemy się z Marcinem i Maćkiem, którzy udają się w swoją stronę. Razem z Turystą i Kubą jedziemy razem przez ponad 10 km. Chłopaki odłączają się i jadą do Gdańska najkrótszą drogą, ja jadę tak aby zdobyć gminy: Liniewio, Nowa Karczma, Przywidz, Skarszewy, Trąbki Wielkie i Pszczółki.
Zaczyna trochę dokuczać mi wiatr, trochę mi się nie chce jechać, a i też nie ma pośpiechu - Magda pracuje do 22, a chce podjechać akurat tak aby odebrać ją z pracy. Dlatego po drodze nie brakuje licznych przerw na odpoczynek i opalanie.
Ostatecznie w Gdańsku melduję się koło 20. Robię sobie mały spacer po starówce, a potem jadę do Sopotu odebrać Magdę z pracy.
Rano w drogę ruszamy nieco wcześniej niż poprzedniego dnia. Zaczynamy od obejrzenia małego leśnego akweduktu, gdzie nie ma tej całej turystycznej otoczki. jest po prostu akwedukt i las. jest nieco mniejszy niż ten w Fojutowie, ale równie uroczy.
W Rzepicznej odłączam się na jakiś czas od grupy - chcę zdobyć kilka gmin. Umawiamy się w Konarzynach na kilka godzin później. Zdobycie gminy Osiecznej okupuję 2 kilometrami pchania roweru. Następnie do kolekcji wpadła Czarna Woda i Kaliska. Ze Zblewa zrezygnowałem bo miałem słaby czas i nie chciało mi się już dalej jechać krajówką.
Skręcam w lewo, początkowo jest asfalt, ale szybko zmienia się on w gruntówkę o różnej jakości. Momentami jadę, momentami pcham, ale w sumie nie jest tak tragicznie. W Konarzynach trochę czekam na kolegów, ponieważ oni pchali jeszcze więcej ;-)
Z Konarzyn pchamy dalej już razem, aż w końcu wydostajemy się na asfalt. Nocujemy nad jeziorem Wdzydze na działce u Marcina [dzięki za wspaniałą gościnę!]
Ranek pochmurny i nieco chłodny. Pakowanie się zabiera moim niewprawionym w biwakowanie kolegom nieco więcej czasu, ale ostatecznie w drogę ruszamy przed 11.
Po chwili wjeżdżamy na teren parku narodowego borów tucholskich. a tutaj pięknie - lasy, jeziorka, cisza i spokój. robimy liczne postoje, oglądamy m.in. pętle lipnickiego spacerując po kładkach, a także 600-letni dąb bartuś. tempo raczej ślimacze, ale też nigdzie nam się nie spieszy.
Po opuszczeniu parku kierujemy się w stronę Mylofu, gdzie oglądamy zaporę na Brdzie, a następnie jemy obiad.
Nocleg wypada nam w okolicy Legbąda [po wizycie na akwedukcie w Fojutowie] przy gospodarstwie agroturystycznym. wyszło 10 zł od głowy, ale warunki szałowe nie były.
Pobudka o 6 rano, o 7.35 wsiadam w pociąg do Bydgoszczy. W trasę ruszam przed 9. Pogoda ładna, wiatr w twarz ale leciutki, więc jazda przebiegała bardzo sprawnie.
Zdobywam gminy: najpierw Świekatowo, potem Lubiewo [które jest gminą nr 500 w mojej kolekcji] oraz Cekcyn.
większy postój urządzam sobie w Gostycynie nad jeziorem. potem aż do Swornychgaci jadę w zasadzie bez większych odpoczynków. Na miejscu jestem przed 17, po około 40 minutach docierają także Turystą z synem Kubą oraz Marcin z synem Maćkiem.
Nocujemy na agrokempingu koło Swornychgaci. Jest to malutkie pole nad samą Brdą, ceny: 5 zł osoba, 6 zł namiot.