Zlot minął pod znakiem deszczu. Niestety - jak zaczęło padać w czwartkowy wieczór to skończyło w sobotni. Szkoda, bo chciałem w piątek i sobotę na lekko zrobić kilka górek, z Pradziadem włącznie. Szacunek dla kilku osób z forum, które w tej ulewie zdecydowały się jednak ruszyć na Pradziada. Było tam jednak sporo mocarzy pokroju Wilka, czy Turysty, który dzień wcześniej przyjechał do Pokrzywnej z sakwami z Gdańska za jednym zamachem. Po tych 630 km było mu mało i jeszcze Pradziada mu się zachciało. Dla mnie kosmos ;-)
Pomimo deszczu zlot bardzo udany - nabrał on charakteru jednej wielkiej domówki. Nadrobiliśmy spore zaległości w rozmowach, pośmialiśmy się i dobrze spędziliśmy czas. Może czasem lepiej odpocząć od roweru ;-)
W niedzielę powrót w sześciosobowym składzie. Rowerami do Ziębic, dalej pociągami. Warunki w PKP słabe, nie było miejsc na rowery ale jakoś je upchaliśmy. Poniżej kilka fotek ze zlotu.
Nowe gminy: 3 668: Nysa 669: Otmuchów 670: Kamiennik
Dzień wita nas przenikliwym zimnem. Powoli pakujemy swoje manatki i ruszamy w drogę. Skład powiększył się o Yoshka, który dotarł o 2 w nocy, jest więc nas szóstka.
Od samego początku naszej jeździe towarzyszy mocny wiatr w plecy. Do tego dostajemy dużo informacji o planowanym pogorszeniu pogody i ulewach w najbliższych dniach. Nic więc dziwnego, że w głowie kołacze się myśl, by do Pokrzywnej dojechać na raz. Po co moknąć dwa razy i rano zwijać do tego mokry namiot.
Po drodze z Yoshkiem odwiedzamy pomnik Fryderyka Wielkiego koło Pokoju i pozostałości tajemniczej budowli z podziemnym labiryntem. W międzyczasie Yoshko łapie też dwa kapcie ;-)
Ostateczną decyzję o dojeździe "na raz " do Pokrzywnej podejmujemy koło setnego kilometra. Wtedy też odłączam się od chłopaków. Skoro jedziemy do bazy, to postanawiam pojechać swoim tempem, ich wolniejsze było już dla mnie trochę meczące. Na liczniku cały czas utrzymują mi się prędkości w okolicach 26-28km/h, nic więc dziwnego że do samego schroniska docieram ponad godzinę szybciej niż reszta. Deszcz łapie mnie dopiero na ostatnich 10 km. W bazie jest już kilka osób, rozstawiam namiot w nieco przeciekającej szopie, po czym otwieram piwko i zaczynam zlotowanie ;-)
Kolejny dzień zaczynamy od odszukania w lesie Głazu Św. Jadwigi. Kamyk całkiem spory, zdecydowanie ciężko go ze sobą zabrać. Kolejne kilometry to rozmaite asfalty w drodze do Ostrowa Wlkp. Sam Ostrów przelatujemy bardzo sprawnie i wjeżdżamy w tereny Stawów Przygodzickich. Same Stawy mnie trochę rozczarowały, spodziewałem się czegoś w stylu Stawów Milickich. Za to Rezerwat Wydymacz niczego sobie: gęsty las, torfowiska, ładna przyroda.
Za rezerwatem brutalnie atakuje mnie patyk blokując przednie koło. Obyło się bez latania i strat w sprzęcie, tylko jedna szprycha się pogięła. Poruszamy się dalej szlakiem PTTK, czyli standardowo - piachy jak cholera. Na mnie nie robiło to wrażenia z racji opon26x2,15 ale chłopaki na swoich cieniznach mieli problemy.
Za Ostrzeszowem zaczyna się robić ciekawe, pojawiają się hopki, wjeżdżamy w teren Wzgórz Ostrzeszowskich. Terenowym wariantem zdobywamy najwyższy szczyt Wielkopolski, Krzyż Wielkopolski 284 mnpm. Potem już tylko zakupy i szukanie noclegu. W międzyczasie dołącza do nas Borafu. Biwak ostatecznie rozbijamy na leśnej polanie za zgodą leśniczego.
Nowe gminy: 8 647: Nowe Skalmierzyce 648: Ostrów Wlkp - obszar wiejski 649: Ostrów Wlkp - obszar miejski 650: Przygodzice 651: Odolanów 652: Ostrzeszów 653: Kobyla Góra 654: Bralin