1. najpierw na działkę, dokończyć prace na dachu domku.
widok z mostku, na lewo i na prawo:
pora obiadowa:
2. potem ruszyłem w stronę Przysieka. dawno mnie tu nie było, a tymczasem świątynia opatrzności Bożej rośnie niczym na drożdżach. nareszcie można będzie w ludzkich warunkach chwalić imię Pana.
3. potem przez Barbarkę do Lasu Papowskiego. Zajeżdżam nad jezioro i rozwiązuje tajemnicę, o której pisałem 2 dni temu. Tajemnica powstania tego jeziorka polega na istnieniu tamy i rury.
stamtąd już prostą leśną drogą na Rubinkowo. wzdłuż traktu wyrosło sporo żółtego kwiecia, podpowie ktoś nazwę? to czasem nie łubin? ;-)
prawie się wywaliłem włączając się do ruchu, tak mi łańcuch przeskoczył. cóż, ma prawo. korba ma już nabite 16 kkm, kaseta i łańcuch ponad 14 kkm. Czas szukać gotówki na nowe części ;-)
Spokojna wycieczka po okolicy, bez szaleństwa. Po raz pierwszy miałem okazje jechać terenowym skrótem z Kuczwał do Ostaszewa i jest bardzo przyzwoicie, przede wszystkim twardo.
W lesie koło Wrzosów napotykam na jeziorko. Przez chwilę myślałem, że źle skręciłem, bo nigdy wcześniej go nie zauważyłem. Może zawsze byłem zbyt skupiony na drodze? Tylko na zdjęciach satelitarnych googla też go nie widać, jest łąka a przez jej środek przebiega ścieżka. Na bardzo dokładnej mapie okolic Bydgoszczy i Torunia 1:75K też jej nie ma. Co to za licho? Ktoś coś wie?:P
weekend u Magdy. tym razem bez własnego roweru, a korzystając z usług Arrivy [która oprócz oferty kolejowej, teraz ma również ofertę autobusową za sprawą wykupienia Veolii]. Połączenie to kompletnie pozbawia potrzeby posiadania auta. W trakcie powrotu w poniedziałek z domu Magdy wyszedłem o 6.30, a u siebie w Toruniu w domu byłem już o 9.40, płacąc za to w sumie 28,80 zł [wliczając przejazd SKM]. A przecież nie startowałem z centrum Gdańska a z Żabianki.
W piątek wieczór piwo nad morzem i podziwianie gości na deskach. fale były niczego sobie.
W sobotę zakupy i jeżdżenie komunikacją miejską wszelakiego rodzaju aby dostać się na Szadółki.
Rowerem dopiero w niedzielę ;-) Magda ruszyła wcześniej, puścić w kinie Bolka i Lolka. Ja podjechałem po nią o 12 i potem wspólnie bujnęliśmy się na Westerplatte i na Stogi na rybkę. Potem wróciliśmy ponownie do kina na spotkanie z Leszkiem Dawidem i wieczorem nadmorskim na Żabę.
Gigantyczny falowiec na Przymorzu. To bydle ma 860 metrów długości i mieszka w nim 6000 ludzi.
Poziomki i truskawki na balkonie Magdy ;-)
Fura, którą śmigałem w niedzielę i pokonałem dystans podany w wycieczce ;-)
Prom Wisłoujście, z którego usług korzystamy dwukrotnie, raz za darmo, raz za 2 zł ;-)
Twierdza Wisłoujście
Pomnik na Westerplatte
i widok spod pomnika
plaża na Stogach, można śmiało tu przyjechać rowerem
miałem jeszcze zrobić zdjęcie flądry, ale zanim sobie o tym przypomniałem to ryba była już tylko wspomnieniem ;-)
Podglądowa trasa - tylko do Stogów,powrót niemal tą samą trasą, tyle że z pominięciem Westerplatte i małym skrótem na prom ;-)
wieczorna pętelka z Kasą z wizytą w Mirakowie i kąpielą w jeziorze Chełmżyńskim. Ciepła woda, sympatyczna trawiasta plaża, dobre orzeźwienie. Po drodze jeszcze odbiliśmy w bok, bo Kasa nigdy nie był nad jez. Grodzieńskim ;-)