Wycieczkę uprzyjemniał Czerwony Tulipan na słuchawkach. Także wciskamy play i w drogę, blisko domu, tempem spacerowym, za to bardzo poznawczo ;-)
Najpierw udaję się standardową drogą do Złotorii. Tam za mostem odbijam w prawo i rżnę z 700 metrów przez chwasty. Moim celem są widoczne z oddali ruiny zamku królewskiego, który zbudowany został w XIV w. poleceniem Kazimierza Wielkiego tuż przy ujściu Drwęcy do Wisły. Pełnił on funkcje obronne, tuż obok leżała bowiem granica z Zakonem Krzyżackim. W latach późniejszych zamek był przedmiotem sporu między Władysławem Jagięłło a Konradem Wallenrodem, ostatecznie na mocy pokoju toruńskiego trafił we władanie Polski. Znaczenie utracił wraz z drugim pokojem toruńskim, na mocy którego przesunięto granicę. prawie 400 lat później ostateczne zniszczenia przyniosły mu wojny napoleońskie.
Nigdy w nim nie byłem, a to zaledwie 5,8 km ode mnie! Zamek za to odwiedzali m.in. Fryderk Chopin i Jan Matejko. Został też uwieczniony w polskiej literaturze – Henryk Sienkiewicz uczynił go miejscem śmierci matki Danusi Jurandówny z „Krzyżaków”.
Jeszcze tylko spojrzenie na Wisłę, ciekawe jak bardzo się zmieniła gdy patrzyli na nią Chopin i Matejko.
Cofam się na drugi brzeg Drwęcy i przez Międzyrzecze docieram do leśnego duktu wzdłuż autostrady i dojeżdżam do Lubicza. Przy moście kolejowym skręcam w prawo i jadę wzdłuż wartkiej Strugi Lubickiej, która kawałek dalej wpada do Drwęcy.
W planach miałem jechać ścieżką eko-Drwęca, wzdłuż samiutkiej rzeki, ale po chwili przedzierania się przez pokrzywy się wycofałem. Wrócę tu na jesieni.
Ścieżką chciałem dotrzeć do młynów lubickich. Pojechałem jednak jak człowiek ulicami ;-) Niestety młyny mogłem obejrzeć tylko zza płotu - zamknięte na cztery spusty, a cieć nie wpuści.
Młyny w Lubiczu funkcjonowały już za czasów krzyżackich i były jednymi z większych w tamtych czasach. W XIX w. mąkę tu produkowaną wysyłano aż do Berlina.
Próbowałem zrobić zdjęcie młynom i śluzie z drugiej strony rzeki, niestety wszystko w cholerę zarośnięte, trzeba wrócić na jesieni ;-)
Ostatni punkt to Jedwabno i eksploracja dróżki odchodzącej przed podjazdem w prawo. Bardzo ładne miejsce, betonowy trakt prowadzi w Dolinie Drwęcy, w całkiem ładnych okolicznościach przyrody i w towarzystwie chat o których przeciętny Kowalski może pomarzyć. Niestety moje marzenia przerwał płot postawiony przez toruńskie wodociągi. Ale ja tam jeszcze wrócę, tylko obczaję dokładnie sztabówki i zdjęcia satelitarne ;-)
Nie trzeba żadnych sztabówek droga dalej nad Drwęcą jest prosta. Musisz tylko kawałek wcześniej skręcić z tej betonki w lewo (wzdłuż ogrodzenia rezydencji) potem droga idzie w lewo i w las. Po kilkuset metrach dojeżdżasz nią do parowu i tu masz wybór: prosto pod górkę - dojedziesz wtedy do asfaltu Jedwabno-Młyniec lub skręcasz w lewo lekko w dół i dojeżdżasz do Drwęcy /omijasz wtedy całe ogrodzenie/. Jest tam dosyć dobra ścieżka, która finalnie też doprowadzi Cię do w/w drogi. Próbowałem kiedyś tam nad Drwęcą przebić się do Młyńca ale są tylko pola uprawne i ścieżki brak. Tu możesz popatrzeć na przebieg trasy: http://www.sports-tracker.com/#/workout/RafaSzturo/cehsv4qnvoq6f69e Za to jeśli dojedziesz do Młyńca drugiego i jeśli chcesz jechać nad Drwęcą to tu jest fajna traska http://www.sports-tracker.com/#/workout/RafaSzturo/30ogp3hsauqcnfe6 Praktycznie cały czas masz tam dobrą ścieżkę. Można tak dotrzeć prawie do Lubicza.