Kaszebe Runda odbyła się w niedzielę, no ale jakoś trzeba do tej odciętej od świata Kościerzyny się dostać. Zmotoryzowani nie jesteśmy, pociągi jadą pół dnia, więc ładujemy sakwy na rowery i jazda. Wcześniej tylko krótka wizyta w decathlonie, po zapasowe dętki i batony energetyczne. [dzień wcześniej musiałem spędzić rzecz jasna ponad 5 godzin w pociągach by dostać się z Torunia do Trójmiasta].
Trasa w większości spokojna, tylko odcinek Kartuzy - Somonino nieco nerwowy za sprawą idiotów za kółkiem. W Kościerzynie rejestrujemy się w biurze, robimy zakupy i rozbijamy się na campingu w Szarlocie.
Campingu, którego serdecznie nikomu nie polecam. 20 zł namiot, 10 zł osoba czynią dwie noce dla dwóch osób razem złotych 80. Do tego prysznic osobno płatny. Wszystko przy średnich warunkach, nie mających nic wspólnego z ceną. Umówmy się: pobieranie takiej opłaty za możliwość rozstawienia na pustej, krzywej łące to po prostu rozbój w biały dzień. Nie mieliśmy jednak specjalnego wyjścia, bo nic innego w okolicy nie znaleźliśmy, agroturystyka nie jest na naszą kieszeń a na dziko w lesie odpadało, bo musielibyśmy zostawić namiot z rzeczami na cały dzień na pastwę losu.
Na kolację zrobiliśmy sobie grilla z drobnymi przygodami, z których wyszliśmy obronną ręką za sprawą determinacji Magdy. Szczegóły w fotorelacji ;-)