Plan na sobotę był standardowy - zrobić jakąś wycieczkę po okolicy. Z naszym długim ogonem do wstawania skończyło się jednak na tym, że na rowery wsiedliśmy dopiero koło południa.
Na początek podjechaliśmy 2 kilometry do Fojutowa aby zobaczyć akwedukt. Przy okazji wspięliśmy się na wieżę widokową i porobiliśmy trochę zdjęć.
Kolejnym celem było dojechanie lasami do Męcikału. Niestety trochę pogoda zaczęła się chrzanić, bo zaczęło lekko kropić a potem siąpić. Ostatecznie dojechaliśmy do Mylofa, gdzie zjedliśmy pysznego smażonego pstrąga.
Powrót ponownie lasami, był on już nieco mniej przyjemny, za sprawą lekko marznącego deszczu, który złośliwie uderzał w twarz. Kawałek przejechaliśmy skrótem, na którym to jednak fragmentami trzeba było prowadzić rowery.
Po powrocie na kwaterę trochę jeszcze posiedzieliśmy, w tym pogadaliśmy trochę z Panią Gospodarz. Okazało się, że przyjeżdża do niej wielu gości z różnych stron świata. Nic dziwnego - jest wzorcowym przykładem polskiej gościnności. Dla nas specjalnie upiekła pyszny jabłecznik, do tego udostępniła nam kuchnię wraz z całym asortymentem i była bardzo serdeczna. O tym jakim zaufaniem darzy gości niech świadczy że dostaliśmy na te 2 dni klucze do domu ;-)