Rano ciężko było się zebrać. Nie musieliśmy zwijać namiotu, pakować się, etc. a i tak nam zeszło sporo czasu w zasadzie nie wiadomo na co. Ostatecznie o 10 robimy sobie jeszcze pamiątkowe zdjęcie z Tomaszem i ruszamy w drogę.
Pierwszy cel - Ljubljana osiągnięty bez problemów, także dzięki temu że mamy sporo w dół. W przeciwnym kierunku jest gigantyczny korek.
Stolica Słowenii po raz kolejny mnie urzekła. Jest to miasto stołeczne, ale kameralne, bardzo spokojne i urokliwe.
Za Ljubljaną droga zaczyna się powoli wspinać aż osiągamy wysokość ponad 600 mnpm. W nagrodę jest dobry zjazd. Cały dzień zmagamy się z wiatrem w ryj.
Generalnie myślimy już przede wszystkim o powrocie do domu. Spełniliśmy zakładane cele i marzenia. Po drodze nie ma już nic na tyle atrakcyjnego, że nie moglibyśmy tego ominąć. Lecimy typowo tranzytowo.
Nocleg w małej wiosce koło Celje. Rozbijamy namioty przy szopie należącej do jednego z gospodarstw.