Pobudka o 7. Dwie minuty później zaczęło lać. Stan ten utrzymywał się aż do 10.00. W końcu przestało, ale chmury na niebie nie pozwalały patrzeć z optymizmem na dalszą część dnia. Mimo tego ruszamy w dalszą drogę.
Na sam początek czeka nas podjazd pod Cervonohorske Sedlo 1013mnpm. W trakcie podjazdu zaczyna lać. Łukasz został z tyłu a my z Tomkiem chowamy się pod drzewem. Lało jednak to mocno, że i tak byliśmy solidnie przemoczeni. Jak już ruszyliśmy się, to okazało się, że 200 metrów dalej jest wiata. Trochę moja wina, bo miałem ją zaznaczoną na dokładniejszej mapie o skali 1:75 000. Miałem ją jednak schowaną przed deszczem.
Zjazd kręty i bardzo zimny, zatrzymujemy się na dole przy kolejowej wiacie. Nawiasem mówiąc trzeba dodać, że Czesi mają świetnie rozwiniętą sieć lokalnych pociągów. Jeżdżą sobie takie składające się z jednego wagonu i cieszą się sporą popularnością. Nam zaś było cholernie zimno, mokrzy, a termometr wskazywał 13 stopni. Założyłem aż zimową czapkę.
Popołudniu się trochę rozpogodziło, nawet wiaterek zaczął nam pomagać. Nadrobiliśmy więc trochę kilometrów i rozbiliśmy się na dziko na wzgórzu za Mohelnicą.