Rano na śniadanie zjedliśmy przepyszną jajecznicę. Zrobiliśmy sobie także pamiątkowe zdjęcie z naszym gospodarzem i ruszyliśmy w drogę.
Jechaliśmy dobrze mi znaną z majowego dojazdu na Zlot trasą na Ziębice. Tam mieliśmy przymusowy postój z powodu burzy. Kolejna przerwa na polepszenie pogody miała miejsce w Paczkowie, a następna już w Czechach - w Javorniku. Trzeba oddać Czechom, że mają bardzo dużo wiat przystankowych i to w dobrym stanie. Są czyste, nie śmierdzi w nich, więc można było się chować w razie większej ulewy.
Przed Jesenikiem pierwsza solidniejsza górka na naszej wyprawie, pokonana w sumie bez większych problemów. Kilkanaście dni później takie podjazdy będziemy już "wciągać nosem" :P
Na nocleg decydujemy się zajechać na camping w Bobrovniku pod Jesenikiem. Jest dość tani - 86 CZK/głowę, ale też i standard nie jest jakiś rewelacyjny. Jest to stary, pamiętający komunę camping, w którym pewne rzeczy zrobiono już super [prysznice], a pewne ciągle odbiegają od standardów [kible]. Na plus było to, że był darmowy wifi ;-)