W sobotę wyjeżdżamy nieco później bo po 10. Złożyło się na to poranne lenistwo i kolejna moja wymiana dętki ;-)
Początkowo jedziemy tą samą drogą co wczoraj, potem odbijamy na zachód. Zdecydowaliśmy się pojechać skrótem do wioski Rychnowy, który okazał się być jednym wielkim bagnem, w którym ugrzązł także motocyklista. Jakoś nam się jednak udało przedostać, oczywiście sporo pchając rowery.
Postój robimy w Smoczej Dolinie, gdzie nad jeziorkiem stoi wiata i ławeczki. Stamtąd fantastycznie położonym asfaltem [góra-dół, lewo-prawo] dojeżdżamy do Elbląga. Wysoczyzna jest na prawdę bardzo ładną i atrakcyjną rowerowo krainą, choć niezbyt wielką.
W Elblągu dociążamy nasze sakwy kolejnymi Biedronkowymi zakupami. Jedziemy starą drogą krajową nr 7, obecnie o znaczeniu lokalnym. Pogoda się nieco zmieniła i do końca dnia co chwilę padało, dało się to jednak przeczekać pod drzewami.
Po zjechaniu z dawnej krajówki, sporo kilometrów przejeżdżamy po betonowych płytach, którymi wiedzie szlak rowerowy. Po drodze mijamy 4 pochylnie, które są niesamowitym wynalazkiem.
Obóz rozbijamy na darmowym campingu przy Pochylni Buczyniec. Piękne trawniki, ładne alejki, do dyspozycji są kibelki, dostęp do wody i prądu, a także wiaty. Na miejscu w czasie sezonu jest także ochrona.
Wieczór spędzamy słuchając meczu w radiu, mamy też okazję zobaczyć jak z pochylni korzysta ... malutka łódeczka ;-)