Poranne przedłużające się pogaduchy spowodowały, że bazę opuszczamy dopiero o 10.00. Wyjeżdżamy w podgrupach, gdyż dochodzimy do wniosku że tak będzie sprawniej. Niestety Bitels z powodu urazu córki musi wracać do domu, dołącza za to do nas Waxmund.
Na dalszych etapach podróży nasza grupa ponownie się powiększa, dołącza do nas kilkanaście osób, tak że ciężko mi nawet ich teraz wszystkich wymienić.
Pierwszy poważny sprawdzian to Przełęcz Jaworowa [707 m.n.p.m]. Pomimo bólu kolana udaje się go przejechać bez większych problemów, choć oczywiście dużo wolniej niż np. Waxmund, który wyprzedzając mnie pomknął niczym strzała i tyle go widziałem ;-)
W Lądku Zdroju zatrzymujemy się na obiad, ale z racji liczebności grupy rozdzielamy się na dwie knajpy. Dociera do nas także Borafu, który autem przyjechał na miejsce Zlotu, a teraz wyjechał nam na przeciw. Cała grupa spotyka się pod Biedronką w Stroniu Śląskim, gdyż jest to ostatni sklep przed bazą. Odpowiednio dociążony (6 piw, sporo żarcia), rozpoczynam dziewięciokilometrowy podjazd pod Puchaczówkę (864 m.n.p.m.). Muszę przyznać, że górka niczego sobie,. Chociaż dziadowałem na najniższych przełożeniach, to jednak sprawiło mi to wiele frajdy.
Na miejsce Zlotu docieram przed godziną 20.00. Otwieramy browary, rozbijamy namioty i oczywiście rozpalamy ognisko. Spać położyłem się przed piątą, gdy już świtało.