Plan był taki żeby dojechać na 14.23 do Malborka na pociąg Arrivy. Na początku wszystko przebiegało zgodnie z planem. Wyjechaliśmy o 9.45, ładny objazd po Gdańsku. Magda odprowadziła mnie do granic miasta, a dalej ruszyłem czerwonym szlakiem w kierunku Tczewa.
Szlak był ładnie położony, cały czas wzdłuż Motławy. Tylko ta cholerna droga..najpierw piach z brukiem, potem kilka kilometrów betonowych płyt. Gdy wreszcie po przedostaniu się bagnistą, polną drogą na asfalt zacząłem rozwijać wiatr w żagle i gnać w kierunku Tczewa, nagle złapałem kapcia. Zapasową dętkę użyłem dnia poprzedniego, łatki w niewyjaśnionych okolicznościach wyparowały. Miałem ok 2,5 godziny do pociągu i 40 km do zrobienia. Szybka analiza mapy i zdecydowałem się skręcić na Pruszcz Gdański. Aby przejechać ten sześciokilometrowy odcinek musiałem 5 razy stawać by dopompować powietrze.
W Pruszczu złapałem pociąg do Malborka, skąd na styk zdążyłem się przesiąść do Arrivy. Warunki bardzo komfortowe, obsługa miła, nikt nie robił nawet problemów, że bilet nabyłem dopiero w Grudziądzu jak do mojego wagonu przyszła Pani konduktor. W Toruniu byłem po 17, jeszcze tylko dwa dopompowania powietrza i doturlałem się do domu.
Podziękowania dla Magdy za nocleg i oprowadzenie po Trójmieście ;-)
nowe gminy: Pruszcz Gdański, Pruszcz Gdański miasto, Suchy Dąb.