Króciutko bo nie miałem zbyt dużo czasu. A chodziło o to aby się nieco rozruszać po chorobie i przede wszystkim przetestować rower. A zaszły w nim drobne zmiany.
Najpierw rozebrałem na części pierwsze żółte bydle. Odzyskane w ten sposób opony przełożyłem do Hexagona, z którego pozdejmowałem oba bagażniki. Gumy wybitnie terenowe, ale w zimę takie się nadadzą [o ile oczywiście spadnie śnieg]. Jak zimy nie będzie to też się przydadzą, bo przed wiosenną wymianą osprzętu [zmieniarki, manetki i napęd na poziomie deore] wypadałoby trochę skatować to co jest obecnie i sprawuje się wcale solidnie ;-) Niestety jedna opona nadaje się tylko na śmietnik, druga zaś jest całkiem, całkiem.