Pierwsze kilometry przejechane po Dublinie. Do dyspozycji mam stary rower siostry, który dostała w prezencie w latach '90, a niedawno sprowadziła go sobie z Polski. Maszyna pomimo upływu lat sprawuje się świetnie. Oczywiście jest dla mnie zbyt mała, bo siostra ma jakieś 165 cm wzrostu. Na wyposażeniu są oponki o szerokości 1,95 cala z dość agresywnym bieżnikiem, a wentyle w dętkach mają zawory Dunlopa. Uniemożliwia mi to pompowanie kompresorem, to i też ciśnienie w oponach nie jest idealne. Pomimo tego, rower jedzie bardzo dobrze, czego dużą zasługą jest jego waga. Wprawdzie nie ważyłem go, ale podejrzewam że waży zaledwie 11-12 kg.
Po obiedzie załadowałem do plecaka wodę i atlas samochodowy Dublina. Tak, tak atlas. Taki 75 stronicowy A4. Mam też wprawdzie tradycyjną mapę miasta, ale do jej rozłożenia potrzebowałbym chyba hali sportowej.
Mieszkam zaledwie 2,5 km od bramy Phoenix Parku to i tutaj wybrałem się na przejażdżkę. Byłem tutaj już parę razy, ale jeszcze nigdy rowerem. Nie byłem sam, jest to bardzo popularne miejsce wśród biegaczy i rowerzystów. Na 707 hektarach jakie liczy można sobie miło pośmigać ;-)
Jeśli zaś chodzi o jazdę po lewej stronie. Nie mam problemów z jeżdżeniem "pod prąd" samochodem, co za tym idzie i z rowerem sobie radzę doskonale. Co więcej, nie potrafię tego do końca wyjaśnić, ale system jazdy po lewej stronie połączony ze skrzyżowaniami w formie ronda, wydaje mi się dużo bardziej naturalny i harmonijny. Jedzie się po prostu świetnie.