Znowu lało, ale znowu w nocy. Jakoś od samego początku mieliśmy masę szczęścia co do pogody. Ulew przeszło co nie miara, ale wszystkie zawsze w nocy lub wieczorem.
Tego dnia główną atrakcją naszej wyprawy miał być przejazd przez Puszczę Białowieską. W związku z tym czekało nas sporo jazdy w terenie.
Zatrzymaliśmy się przy miejscowym sklepiku. Tam przyczepił się do nas całkiem sympatyczny "niedźwiedzio-pies", który nie chciał nas opuścić ani na krok.
Przez Puszczę Białowieską kierowaliśmy się ścieżkami rowerowymi. Oprócz krótkich zarośniętych odcinków, były one poprowadzone szerokimi, równymi traktami leśnymi. Niestety w samej Puszczy nie można się zatrzymywać. Nie chodzi bynajmniej o jakieś odgórne zakazy, a o hordy komarów atakujących każdego człowieka. O wszelkich szprejach na te stwory można zapomnieć. Są odporne na wszystko.
Chwilę pokręciliśmy się po Białowieży i ruszyliśmy w dalszą drogę. Znowu czekał na nas ładny odcinek terenowy, na którym spotykamy kilku sakwiarzy płci żeńskiej (sakwiarek?).
Rozbijamy się nad pięknym Zalewem Siemianowskim. Powstał tam gminny ośrodek. Spora plaża, ładna trawka, sklepy, korty tenisowe, boiska do siatkówki, stoły, stanowiska do grilla. Oprócz nas był tylko 1 namiot.