Ranek przywitał nas deszczem. Co zrobić, szybko się spakowaliśmy, zwinęliśmy mokry namiot i o 9.00 wyruszyliśmy w trasę do Grybowa, skąd o 12 odjechać miał pociąg do Tarnowa.
Trasę pokonałem wspólnie z Polssonem i Szkodnikiem. W Grybowie jednak było nas w sumie około dwudziestu, gdyż jechaliśmy tam małymi grupkami o różnych porach.
Po drodze trochę padało, do tego nam się spieszyło toteż jakichkolwiek fotek brak.
Pociąg z Grybowa do Tarnowa bardzo fajny. Stara osobówka, wszyscy się elegancko zmieściliśmy. W Tarnowie przywitał nas tłum pasazerów na peronie i najmniejszy z możliwych skład pociągu. Ciężko było się nam zapakować do środka, ale jakoś się udało. Komfortowo nie było, ale za to jest co wspominać ;-)
W Krakowie wszyscy się już rozdzieliliśmy. Zostaliśmy sami we czwórkę: ja, Polsson i Szkodnik czekający na pociąg do Łodzi, oraz Yoshko, który jechał na Warszawę. Godzinkę przerwy wykorzystaliśmy na posiłek w Galerii Krakowskiej.
Podróż do Łodzi była bardzo udana. Nowy, wyremontowany pociąg, haki na rowery. W Piotrkowie wysiadł Szkodnik. W Łodzi przesiedliśmy się do TLK. Podróż była dość męcząca. Miejsce w przejściu przy kiblu, do tego pełno pijanych ludzi ciągle chodzących do kibla albo na fajkę. W końcu o 0.47 dotarliśmy do Torunia.
Zlot był bardzo udany i z całą pewnością wybiorę się na niego także za rok.