Się fajnie jechało. Pomimo wiatru się fajnie jechało. Się zajechało pod sklep w Turznie, się poczekało aż Kasa coś tam kupi. Się ruszyło spod sklepu i nagle się odkryło w swoim rowerze tylnego amora. Niestety to nie był amor, a kapeć. No to zdejmowanie kółka i się znalazło małą dziurkę w oponie. Coś ostrego musiało ją przebić, a przy okazji potraktować dętkę.
Wymiana, pogawędka z mieszkańcem Turzna, który zaoferował dobrą pompkę i powrót do domu. Dziurę w oponie od wewnątrz zakleiłem łatką, zawsze to jakaś izolacja. Do domu spokojnie dojechałem, ale mam wrażenie, że powietrza po drodze mi trochę ubyło. Po świętach dokładnie to obejrzę, ale i tak miałem zamiar kupić nową oponę na tył. Ot po prostu stanie się to trochę szybciej ;-)