O 9 rano pod moją klatkę schodową podjechał bus, za kierownica którego siedział Polsson. Wszystko za sprawą faktu, że razem z Kasa wybierali się na wyścig MTB do Bydgoszczy. Korzystając z okazji zabrałem się z razem z nimi, aby pojechać w nowe dla mnie okolice.
Pierwotny plan był taki aby okrążyć cały Zalew. Wymagało to jednak przepedałowania około 140 km, a że nie do końca miałem tyle czasu to ograniczyłem się do skromniejszego obejrzenia okolicy.
Najpierw odwiedziłem wschodnią stronę Zalewu, a konkretniej Pieczyska. Sporo różnych domków, ośrodków - w lato pewnie miejsce to tętni życiem. Mnie najbardziej podobała się ścieżka rowerowa, która w przeciwieństwie do biegnącej obok drogi była świetnej jakości i biegła na odcinku paru kilometrów. Co więcej, nie kończyła się nagle trawnikiem, drzewem itp, a łączyła się z główną drogą. Jednak można w Polsce zrobić dobrą ścieżkę :)
Następnie wróciłem do Koronowa, skąd wybrałem się na wycieczkę po zachodniej części Zalewu. Tutaj czekał na mnie piękny asfalt na odcinku 8 km aż do przeprawy promowej. Szosa biegła dalej, ja jednak musiałem zawrócić.
Na koniec jeszcze jedno zdjęcie i co sił w nogach gnałem z powrotem do Bydgoszczy. Tam czekali już na mnie chłopaki, którzy wyścigu wprawdzie nie wygrali, ale pamiątkowe medale zawisły na ich szyjach. No a poza tym wynik na pewno nie odzwierciedla przebiegu wyścigu ;-)
Początkowo chciałem jeszcze w Toruniu dokręcić parę kilometrów do setki, ale doszedłem do wniosku, że jest to sprzeczne z moimi zasadami i całkowicie idiotyczne. Zrobiłem wycieczkę na 95 km to i nie ma co więcej się szarpać ;-)
Tam były nawet takie ścieżki, które łączyły się z drogą takim specjalnym pasem do włączania ruchu. Prawie jak na autostradzie ;-) Kilka asfaltowych ścieżek w Toruniu jest, ale kończą się zazwyczaj jakąś wiatą autobusową, kioskiem, lub po prostu się urywają ;-)