Zbiorka miala miejsce o godzinie 6.00 pod supermarketem OBI. Punktualni jestesmy do bolu, wiec wyjechalismy jakis kwadrans pozniej.
Droga byla spokojna, temperatura bardzo sprzyjajaca pedalowaniu, stad odcinek do Brodnicy pokonalismy latwo i przyjemnie. Od Brodnicy bylo juz troche gorzej - pojawialy sie pierwsze oznaki zmeczenia, temperatura powietrza ciagle rosla a i teren zrobil sie nieco pofaldowany.
Przerwe obiadowa zrobilismy sobie w Grudziadzu, na ok. 170 km. Ostatnie kilometry przejechalem glownie sila woli, gdyz meczyl mnie straszny kryzys.
Dalej szlo nieco lepiej, a prawdziwy wigor odzyskałem po około 210 km, kiedy wyparowało ze mnie całe zmęczenie i mogłem dziarsko pedałować.
Pierwotnie planowana trasa okazala sie byc za krotka aby przekroczyc bariere 300 km, stad w Zlej Wsi Wielkiej skrecilismy w kierunku krajowej jedynki. Rozdzielilismy sie w Ostaszewsie. Pol pojechal przez Rozankowo, a ja z Kasa wjechalismy do Torunia od strony Grebocina.
Mijajac supermarket Carrefour, moj licznik wskazywal zaledwie 291 km. Do domu zas mialem tylko 2 km. Pozegnalem sie wiec z Kasa i skrecilem na Skarpe, by ambitnie pokrecic sie po osiedlu i dobic do upragnionych 300 km.
Nogi i tylek bolaly niemilosiernie, aczkolwiek chyba warto bylo. Niemniej jednak, wiecej takich szatanskich prob poki co podejmowac nie mam zamiaru ;-)
Przy okazji podziekowania dla Freda za pozyczenie przedniej lampki.
100!
200!
300!
po drodze odwiedzilismy takze Kosowo
Kasa i Pol dziarsko pedaluja, nie zdajac sobie sprawy z tego, ze sa fotografowani ;)