Tempo moze i troche wolniejsze, ale za to sporo kilometrow w terenie. No i zawsze fajniej sie jezdzi w czyims towarzystwie ;) Chlopaki nawet dawali rade.
Po przejechaniu 25 km chlopaki odlaczyli sie i pojechali do domu. Ja zajechalem do szpitalnego ujecia wody aby uzupelnic bidon, po czym udalem sie w dol do Kaszczorka. Tempo duzo szybsze, udalo sie dotychczasowa srednia predkosc 18,5 km/h poprawic do ponad 20km/h. Dojechalem okolo kilometra za most drogowy na Wisle w Grabowcu i zdecydowalem sie zawrocic. Jako, ze od poczatku moim celem bylo 50 km, to zrobilem trzy dwukilometrowe petle dookola Zlotorii. Po drodze odkrylem nowo powstałą nadwislanska plaze dla nudystow ;)
Pokonujac 50 km wypelnilem minimum kwalifikujace mnie na majowe derby w Bydgoszczy, na ktore wybieram sie rowerem ;)
Pokonanie podjazdu pod Skarpe , pomimo 48 km w nogach, nie stanowilo dla mnie zadnego problemu. Gdyby nie glod i padajacy deszcz, z cala pewnoscia zdecydowalbym sie na dalsza jazde ;)
Przy okazji udalo sie poprawic rekord predkosci - 48,1 na delikatnym zjezdzie w Malgorzatowie.
Dobrze że Czarek nie brał udziału (jeśli dobrze rozumiem) w tej eskapadzie kiedy osiągnąłeś 48 km :D Nie chce sobie wyobrażać Czarka rozwijającego taką prędkość ;) Anonimowy tchórz - 18:26 poniedziałek, 5 kwietnia 2010 | linkuj