Popołudniowe wyjście po skończonej pracy. Trochę brakuje pomysłów na to gdzie jechać, ale w końcu opracowalem wariant wydający się ciekawy.
Najpierw do Żukowa asfaltami i DDRami, ruch zauważalnie mniejszy. W Żukowie pojechałem inaczej niż do tej pory, ale też pod górkę, zresztą chyba inaczej się z tego miasteczka wyjechać nie da. Wiosna w powietrzu, więc i dużo rolników na polach. Jeden z nich zapewnił zwiększone doznania zapachowe rozrzucając obornik prosto pod nogi ;-) Ten odcinek jechałem po raz pierwszy.
Z Kczewa ostry podjazd pod Bursztynik i wywijas drogą z betonowych płyt. Potem już zagościł teren, a wraz z nim osada Tokarskie Pnie. Na polu golfowym pusto, nikt nie grał :) Na chwilę zawitałem jeszcze nad jezioro Tuchomskie i przez Borowiec wróciłem do Gdańska.
Wjazd do miasta z Barniewic, ale inaczej niż zwykle, bo przez pola. Całkiem ładne miejsce: pola zbiegające się w nieckę, której dnem płynie strumyk. Do tego cisza, a wszystko przecież obok lotniska i obwodnicy. Przyjemna droga z płyt betonowych, mały zbiornik retencyjny i... koniec drogi. Po prostu się urwała. Nie chciało mi się nawracać, więc pojechałem 500 metrów przez pole (pod górkę), co zaowocowało tak ubłoconym rowerem, że na koniec zawitałem jeszcze na myjnię :)