Wyścig pełen emocji, choć skończył się dla mnie po ok 20 km. Pomimo średniej 43km/h odpadłem dawno od peletonu i jechałem w grupetto, gdy nagle spostrzegłem brak Garmina na kierownicy. Musiał wylecieć na nierównościach, których było sporo. Cofnąłem się, zacząłem szukać, ale nie znalazłem. Wkurzony i zawiedziony pojechałem dalej, już bez ścigania, bo wszyscy pojechali i zostałem sam, a do tego humor nie dopisywał. Na drugiej pętli, 40 km później, ponownie zacząłem przeczesywać leśne pobocze koło Zarośla Cienkiego i znalazłem! Garmin jest cały, tył nieco pokiereszowany, ale folia ochroniła ekran :) W dobrym humorze dokończyłem trasę mijając trochę ludzi, choć samemu ciężko było walczyć z wiatrem. Pod koniec w Toruniu dogoniły mnie jakieś 3 osoby, ale najlepiej rozegrałem finisz i z prędkością koło 60 km/h wpadłem na metę pierwszy z grupki :P