Wolny weekend i wolny sobotni wieczór Magdy, a także chęć przetestowania saddlebaga spowodowały, że w sobotę wybrałem się na północ. Początkowo miałem jak ostatnio jechać do Smętowa na pociąg, ale po co wydać 30 zł na bilet, jak można dociągnąć jeszcze 45 km do Tczewa i jechać za 8 zł. W połowie drogi byłem zdecydowany by jechać na kołach aż do samego Gdańska, ale na ostatnich 50 km wiatr wiejący cały dzień w ryj wzmógł się i momentami był bardzo porywisty. Nie chciało mi się walczyć z podmuchami, a potem jeszcze przebijać się przez cały Gdańsk, więc stanęło na SKMce.
Z Torunia ruszyłem chwilę po 10, na dworcu w Tczewie zameldowałem się o 17.30. Trasa doskonale znana, nudna, trochę przypaliłem na słońcu sobie łapki. Poza tym bez większych atrakcji. U Magdy zjawiłem się o 19.30, także wyrobiliśmy się jeszcze z zakupami i odwiedzeniem decathlonu, gdzie nabyłem najzwyklejszą kurtkę przeciwdeszczową.
skoro na szosie na 1ce miałeś 23.3 to nie wstydzę się swoich 19.6 na góralu z sakwami pod wiatr ;) speedfan - 12:33 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj
byłem tego całkowicie świadom, nawet w sumie się z tego cieszyłem że będzie wiało. słabo jeżdżę pod wiatr, głowa nie zawsze staje na wysokości zadania, więc trochę treningu pokory nie zaszkodzi :) Poza tym dla spotkania ze swą lubą przeciwne wiatry, czy też inne deszcze nie są żadną przeszkodą! :P :P