Długi weekend stał się okazją do kolejnej integracji ze znajomymi. Tym razem padło na Lubuskie w stylu klasycznym, tj. spanie w namiotach, codziennie w innym miejscu.
Z Torunia do Poznania jadę pociągiem IR, dalej w towarzystwie Agnieszki, Martwej i Jacka Kolejami Wielkopolskimi do Zbąszynka. Fakt że taryfy się nie łącza i inne kolejowe blebleble spowodowało, że za bilet zabuliłem w sumie aż 70 zł. Trudno.
Obóz rozbijamy kilka kilometrów za Zbąszynkiem w lesie. Pomimo błota udaje się rozpalić ognisko. O 1 w nocy dociera kolejna część ekipy, tj Pustelnikowie i Magfa z Ewą i Czarkiem. Miejsce na obóz wydaje się być dobrze schowane, przynajmniej tak nam się wydawało. Rano się okazało, że tak nie jest, ale o tym w relacji z kolejnego dnia ;-)