Podejście pierwsze było 3 tygodnie temu. Było wtedy tak: KLIK
Próba dość spontaniczna, bo wyszedłem sobie po prostu na rower, a okno pogodowe ze słońcem mnie zachęciło do zmierzenia się z samym sobą. Miało to o tyle znaczenie, że nie miałem opon nabitych na maxa.
Dzisiaj pojechałem trochę inaczej niż ostatnio, kiedy początek miałem bardzo ostrożny. Dziś tak dupowaty nie byłem, poszedłem od razu ostro z kopyta. Chciałem sprawdzić czy jestem w stanie przejechać całość na maksymalnych obrotach. A te były tak maksymalne, że chyba 2-3 razy rozważałem rezygnację, bo wypluwałem sobie płuca.
Ostateczny czas to 33 minuty i 10 sekund. Średnia prędkość 28,9. Poprzednim razem było 34 minuty i 16 sekund a średnia 28,0. Poprawa więc znacząca, ale wciąż dużo brakuje mi do Kasy i jego 31 minut i 56 sekund. Z tą różnicą, że on zrobił to na szosówce. Mi aż do podjazdu w Jedwabnie udawało się utrzymywać średnią powyżej 30, ale niestety końcówka z 2 podjazdami była już w moim wykonaniu dużo słabsza. Tak czy owak mam duże powody do zadowolenia ;-)
Póki co więc rekordy wyglądaja tak:
1. Kasa 31:56, V avs 30,1 km/h [rower szosowy] 2. Olo 33:10, V avs 28,9 km/h [rower nieszosowy] 3. Olo 34:16, V avs 28,0 km/h [rower nieszosowy]
Niestety sports trakcer nawalił, czas zarejestrował całości, ale dystans tylko 7 km. Nie za bardzo ogarniam ten program.
Dziś zmierzyłem się z tą traską jeszcze raz, jednak wynik znacznie słabszy niż w sierpniu tzn. czas 33:01 i średnia 29.1 km/h. Mniej jazdy ostatnio, gorsza forma rowerowa, a do tego jeszcze brak rozgrzewki, ponieważ większość dnia spędziłem u rodziców na Uśmiechu i rower wziąłem do samochodu - podjechałem na parking koło Biedronki w Lubiczu i to był pkt startowy.